Następny Proszę! – wywiad z Adamem Szulcem

115
Adam Szulc

Ukazuje się wznowienie książki „Następny Proszę!”- drugiej części trylogii, w twardej oprawie. Dlaczego akurat ta część? Czy została czymś wzbogacona?

Rozszerzona wersja „Następny Proszę!’ ukazuje się z kilku powodów. Po pierwsze został sprzedany cały nakład czyli prawie 4.000 egzemplarzy. To wszystko rozeszło się wśród czytelników, a wciąż dostawaliśmy pytania od nowych chętnych o kolejne. Po drugie kilka danych z rozdziału „Spotkania z mistrzami” czyli opowieści o zasłużonych dla branży fryzjerach męskich się zdezaktualizowało czyli mówiąc krótko kilku z nich nie ma już wśród nas. Stąd zmiany w biogramach były konieczne. Po trzecie dołożyłem cztery nowe życiorysy polskich barberów, które w niezwykle ciekawy sposób wzbogacają historię naszego rzemiosła. Panowie Patecki, Lisiecki, Bagrowski i Izdebski są, lub w jednym przypadku byli, niezwykłymi ludźmi, dla których zawód fryzjera męskiego równa się całe życie. Po czwarte pojawiły się dodatki w postaci nowych opisów w rozdziałach „Moja droga” i „Fryzjerstwo męskie w pop kulturze”. Po piąte mamy tu sporo nowych rysunków, nową okładkę i wszystek do kupy 460 stron czyli o 40 więcej niż w oryginalnym wydaniu z 2020 roku. I po szóste książka została nagrodzona Złotym Medalem Międzynarodowych Targów Poznańskich, o czym informujemy świat poprzez nadrukowanie tegoż medalu na okładce.

Co do twardej oprawy to gwoli ścisłości wszystkie moje książki są wydawane bardzo starannie. Każda z nich ma twardą oprawę, wstążkę do zaznaczania, zakładkę, dokładną redakcję i porządny papier. Nowe wydanie „Następny Proszę!” ukazało się w tej samej wysokiej jakości. Mocno polecam.

Ostatnio rozmawialiśmy we wrześniu 2022, czyli półtora roku temu. Jaka jest sytuacja obecnie we fryzjerstwie męskim? Co się zmieniło? Czy rynek rośnie? Jak szacuje Pan ilość salonów barberskich w Polsce? Jak kształtują się ceny? Jak się zmieniły na przestrzeni ostatnich 1,5 roku?

Jeżeli chodzi o Polskę, to fryzjerstwo męskie okrzepło. Widać wciąż tendencję wzrostową w ilości nowych zakładów, ale mam wrażenie, że przy tych otwartych w ostatnich osiemnastu miesiącach nie ma już takiego zaangażowania, które było widoczne dekadę temu gdy tak zwana rewolucja barberska zaczynała wkraczać na salony i zmieniać całą branżę. Wydaje mi się, że aspekty subkulturowy i antyestabilishmentowy zostały wyparte przez przypadkowość. Przekładając to na normalny język, sądzę, że za chwilę możemy obserwować dużą ilość barberów wobec ich gorszej jakości. Obym był złym prognostykiem, ale pewien tumiwisizm i bylejakość są już gdzieniegdzie widoczne. To nie są postawy masowe, ale powoli zauważalne. Co nie znaczy, że barbering wciąż nie jest wielką siłą, bo jest. I widać to choćby po tym, że nawet zakłady dotychczas typowo damskie zaczynają do swej oferty dodawać usługi i produkty typowe dla naszego zawodu. Czy to dobre? Mam tu wątpliwości. Wolę gdy każdy robi swoje i to na czym się zna, a nie goni za dodatkowym pieniądzem twierdząc jeszcze, że się rozwija, bo to z żadnym rozwojem niewiele ma wspólnego. To na dłuższą metę po prostu nie zagra, bo uczciwość i szczerość wobec klienta, wobec swojej pracy i umiejętności powinny być nade wszystko. A gdzie tu uczciwość jak przez lata jeździło się na szkolenia damskie i budowało portfolio oparte na fryzurach kobiet, a tu nagle informuje się świat, że u nas w zakładzie jest barberka i można się do niej umawiać? Po co? Czemu to ma służyć? Ani tym pracownikom i klientom, którzy byli wierni polityce firmy, ani tym nowym pracownikom i klientom pojawiającym się nagle w orbicie zainteresowania właściciela. W ogóle twierdzę, że od początku zakładania firmy należy się od A do Zet wymyślić i określić. Robienie w zakładzie wszystkiego to jest robienie niczego, a poza tym nie jest to nigdy takie proste. Chociażby korzystanie z ogromu szkoleń i doradztwa edukacyjno- produktowego jest bardzo trudne gdy chce się prowadzić profesjonalnie dwa działy w jednym miejscu. Nie mówię, że jest to niemożliwe, ale nie widziałem jeszcze takiego miejsca, bo ilość wszystkich usług po obu stronach jest bardzo szeroka.

Podoba mi się model amerykański, w którym dopuszczenie do zawodu fryzjera męskiego odbywa się po zakończeniu szkoły i skończeniu odpowiedniej liczby godzin praktyk. Tylko to pozwala używać brzytwy i wywiesić w oknie barber pole czyli symbol barberów. Symbol ten jest prawnie chroniony na ternie całych Stanów Zjednoczonych.

Odpowiadając na resztę pytań, to trudno jest mi teraz powiedzieć ile jest dokładnie barber shopów w Polsce. Niewątpliwie w miastach takich jak Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław czy Gdańsk jest ich po prostu bardzo dużo i widać je tam na każdym kroku. Popularnością cieszą się jednak nawet w małych miejscowościach, we wsiach przygranicznych czy w tak zwanych sypialniach oddalonych od dużych miast nawet o kilkanaście kilometrów. To w ogóle jest ciekawe, że pojawienie się nowego rzemieślnika w okolicy budzi zaufanie lokalnej społeczności. Myślę, że wynika to z dobrej opinii fachu jako takiego, powolnego przywracania dobrego imienia szkolnictwu zawodowemu czy bardzo ważnemu społecznemu aspektowi fryzjerstwa męskiego. Tak zwane Trzecie Miejsce jakim jest barber shop pozwala mężczyznom bezkarnie wyjść z domu i pobyć w towarzystwie sobie podobnych bez posądzenia o jakieś bezeceństwa. Do tego socjalizowanie się wraz z synem, ojcem, stryjem czy dziadkiem w otoczeniu dobrego wnętrza, męskiego klimatu, niebanalnej muzyki i nieformalnych dyskusji dobrze robi naszemu męskiemu samopoczuciu.

Ceny wzrosły, bo wszystko wzrosło. Czynsze w miastach poszybowały w górę, koszty utrzymania pracownika są na jakimś kompletnie zwariowanym poziomie, ceny surowców do produkcji kosmetyków podobnie. Stąd cena musi być wyższa. Trzeba jednak w tym wszystkim wciąż rozumieć to o czym wspomniałem wcześniej czyli społeczny kontekst zawodu. Zrozumienie tego jest kluczem. Nawet najlepsze wyliczenia nic nie dadzą jak nikt do nas nie przyjdzie. Cena musi się zgadzać z jakością usługi (przeszkolona załoga, dezynfekcja, punktualność), spójnością przekazu real vs social medias (nie może być zakłamywania rzeczywistości, bo szybkie rozczarowanie, jeśli fb/insta/tiktok są lepsze od tego co widać naprawdę w zakładzie, może narobić sporo kłopotów) czy ogólną uczciwością wobec klienta (często błędy widać na pierwszy rzut oka polegające chociażby na przykład na używaniu najtańszych kosmetyków marketowych przy cenach usługi jak w centrum Nowego Jorku). U mnie w Jamie ceny podnosimy wtedy kiedy naprawdę musimy. Informuję wówczas klientów stosownym artykułem w social mediach, który w sposób rzeczowy i stonowany wyjaśnia powody podwyżki. Przez cały czas pandemii ceny stały u nas w miejscu przy ogromnej inwestycji w nowe tak zwane zabezpieczenia kowidowe. To był nasz ukłon w stronę klientów, bo nie tylko nam przecież było wtedy ciężko. Ostatnio podnieśliśmy ceny 1 grudnia 2023 roku.

Jak wygląda rynek szkoleń? Nowe produkty?

To nie jest łatwy temat. Dla fryzjera, który na co dzień pracuje przy fotelu organizacja szkoleń jest dezorganizacją trybu zapisów i usług. To trzeba sobie jasno powiedzieć. Wielu sądzi, że to takie proste, żeby w każdy weekend robić szkolenia i zarabiać na tym kasę. Lecz ktoś na tym prędzej czy później straci. Przy takim podejściu albo nastąpi deficyt jakości na odcinku pracy z klientem albo na odcinku szkoleniowym. Stąd mamy powstające jak grzyby po deszczu akademie szkoleniowe, które już nie strzygą „normalnych” klientów tylko skupiają się na nauczaniu. Teoretycznie powinno to lepiej działać. Mam jednak do tego wszystkiego stosunek bardzo wstrzemięźliwy. Widząc- znowu to słowo- przypadkowość nowych szkoleniowców, to w jak nieprofesjonalny sposób prowadzą szkolenia, jak nie mają wiedzy teoretycznej czy jakie ceny ustawiają za swoje usługi, to zastanawiam się dokąd to wszystko prowadzi. W tym przypadku znowu mam konstatację, że system amerykański z legalnym licencjonowaniem branży miałby sens, bo rozdanie setek- w zasadzie bezużytecznych- certyfikatów w ostatnich kilku latach mogło doprowadzić do aktualnej sytuacji opisywanej przeze mnie w odpowiedzi na pytanie drugie tego wywiadu. Zatem póki co jest tak, że szkolenia robi kto chce. Wystarczy, że świeżo upieczony barber doda sobie do nazwiska rzeczownik edukator i wzmocni go przymiotnikiem barberski, a nieświadome osoby, które z jakiegoś powodu zapragnęły zostać fryzjerem męskim mogą wpaść w pułapkę bycia przeszkolonym przez kogoś kto nie powinien tego robić.

Wciąż dobrym pomysłem są pokazy lub warsztaty organizowane przez podmioty targowe. Polegają one na dwu-trzy godzinnym evencie w wynajętej salce. Jest tam cisza pozwalająca na skupienie i spotkanie face-to-face z osobą, która może wyłuszczyć problem, pokazać swój pomysł na fryzjerstwo i odpowiedzieć zebranym na nurtujące ich pytania.

Dla kogoś kto nie zna rynku i nazwisk podpowiem co należy zrobić przy poszukiwaniu szkoleń. Aby się przekonać czy warto zaufać temu czy tamtemu szkoleniowcowi należy przyjrzeć się efektom jego pracy. Można zadzwonić do osób, które brały udział w takim pokazie, a nie jest to żadnym problemem, bo akademie często chwalą się fotkami ze szkoleń oznaczając biorących w nich udział. Warto porównać cenniki i co organizatorzy dają w zamian za swoją cenę, sprawdzić czas trwania szkolenia w stosunku do ilości wykonanego warsztatu, ilu edukatorów będzie służyć pomocą przy pracy i na jaką ilość szkolonych ludzi oraz dowiedzieć się o staż edukatora i jakie są jego osiągnięcia na polu nauczania innych ludzi. Jeżeli chodzi o mnie zapytałbym czy szkolenie do pracy w zakładzie- nie mylić z konkursowym- będzie się odbywało na główkach czy na modelach i jeżeli na modelach to kto ich zapewnia. Ważne jest też czy szkolenie jest masowym działaniem czy sporadycznym wyskokiem zakładu fryzjerskiego. Obie możliwości są obarczone wadami i zaletami, ale o tym już się nie będę rozpowiadał, bo i tak odpowiedź jest, wydaje mi się, wyczerpująca.

Nowe produkty pojawiają się na rynku cały czas. Mimo tego fryzjerzy czasem zachowują się jakby świat od lat się nie zmienił i używają wciąż tych samych kosmetyków. Przyzwyczajenie to niewątpliwie druga natura człowieka, więc rozumiem to, ale jednak namawiam do szerszej perspektywy, bo nowe fryzury i nowe wyzwania potrzebują nowego podejścia i nowych produktów do włosów. Każdy z fryzjerów MUSI sfokusować się na pewien rodzaj klienta. Tradycyjne fryzjerstwo wymaga tradycyjnych kosmetyków, a nowoczesne bardziej modernych. W tym tkwi sedno sprawy- zrozumieć siebie, swoje pasje i zainteresowanie, a odpowiedni klient się sam pojawi.

Jeśli byśmy porównali fryzjerstwo męskie versus damskie – jakie wnioski możemy wysunąć?

Pierwsza sprawa jest taka, że ostatnie dziesięć lat to nagły wzrost zainteresowania fryzjerstwem męskim. To poskutkowało totalną przemianą całej branży. Jednak traktowanie barberingu jako start upu czyli czegoś co jest na rynku nowe to spore nieporozumienie. Nasz zawód ma dwa tysiące lat spisanej historii w Europie, a przynajmniej z dziewięćset jest mocno udokumentowane dzięki istnieniu cechów. Zatem mamy silną, naprawdę silną pozycję historyczną. Fryzjerstwo damskie na osi czasu wygląda jak młodszy braciszek, bo zakłady fryzjerskie dla pań- w formule jaką znamy teraz- to raptem dwieście lat. Zatem pierwszy wniosek jest taki, że fryzjerstwo męskie jest nieporównanie starsze, ma swoje symbole, długą tradycję i ciekawą historię. Jednakże powolny upadek fryzjerstwa męskiego, który rozpoczął się na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych prawie rozłożył nas na łopatki. Sprawiło to, że wielu ludzi nie zdawało sobie sprawy z tego, że jesteśmy branżą z wielkim stażem. Myśląc rozwój wielu myślało dział damski spychając nas na margines. Inna sprawa, że sami na to pozwoliliśmy.

W 2014 roku kiedy eksplodowało zainteresowanie naszym rzemiosłem okazało się nagle, że ta świeża krew była potrzebna wszystkim. Po kilku latach podczas każdych kolejnych targów konstatowałem, że po stronie damskiej jest pustka, smuta i nuda, a po męskiej wielki wybuch w atomowej kulce, że zacytuję słowa utworu Cymeon X. Teraz na przykład w Poznaniu jest taka sytuacja, że trudno na cito znaleźć fryzjera damskiego, a jak jest to terminy obłędne, a ceny z kosmosu. Zachęcam dział damski, żeby trzymali się swoich tematów, bo usilne wchodzenie w nie swoje buty może poskutkować tym, że klientki się odwrócą na rzecz chwilowego zainteresowania przez zakład nowych gości. To może poskutkować utrata tożsamości przez dział damski. Panie też potrzebują swoje azyle i nie do końca chcą schodzić z fotela, bo pani fryzjerka musi kogoś na szybko ostrzyc. Tu jest spore pole do dyskusji spowodowane między innymi połączeniem działów i swoista uniseksowością i pokazuje to też, że wszystko płynie i się zmienia, a poza tym nasz los jest w naszych rękach. Ja wciąż powtarzam- rób swoje, nie musisz poddawać się prądowi, a szczerość i uczciwość zawsze się obronią.

Jakie są aktualnie trendy na świecie w barberingu?

Ja twierdzę, że trendy są ważne i wprowadzania pewnych nowych, świeżych elementów do codziennego świata fryzur ma sens. Jakkolwiek każdy klient jest indywidualnością i nie zawsze trzeba atakować go nowościami. Co prawda wielu z nich to lubi, ale należy pamiętać, że polski klient jest dość bezpieczny i wchodzi w nowości raczej powoli.

Najczęściej to klient właśnie pyta o jakiś nowy element i czy można zastosować go na jego głowie. Wtedy wkroczyć powinniśmy my z całą naszą wiedzą o tym człowieku, jego przyzwyczajeniach i wszystkim tym co może być ważne w jego codziennych zmaganiach z fryzurą.

Aktualnie młodsi klienci wybierają strzyżenia nowoczesne, wiek średni wybiera coś pomiędzy tym co noszą na głowach ich dzieci a wygodą versus przyzwyczajeniem, a z kolei starsi wciąż i niezmiennie wybierają fryzury tradycyjne, bo z nimi po prostu dobrze się czują.

Jakie plany na przyszłość ma Adam Szulc Barber?

Rok 2023 był bardzo intensywny. Nie inaczej zapowiada się ten, który wydaje mi się, że niedawno się zaczął, a tu już za nami cztery duże eventy, premiera książki i ogrom dalszych zadań. W tym roku będziemy wizytować zagraniczne targi, a w trakcie jednych z nich na pewno będziemy mieć autorski pokaz i stoisko z moimi książkami. Wszystkie krajowe imprezy mamy zabukowane, a szykuje się jedna duża rzecz, o której niestety nie mogę jeszcze powiedzieć, ale na jesień WIELKA PREMIERA. Do tego przede mną sporo aktywności związanych z promocją rozszerzonego wydania książki „Następny Proszę!”. Trzymajcie kciuki.

Pani Ewo- dziękuję za rozmowę i ciekawe pytania. Przy niektórych musiałem się rozwinąć, a zainteresowanych tematem zachęcam do przeczytania moich książek. Warto też- tak sądzę- wpaść na jeden z naszych pokazów. W naszej opinii otwierają głowy fryzjerów.

Wszystkim czytelnikom i redakcji najlepszości. Niech brzytwa będzie ostra!

KSIĄŻKA „NASTĘPNY PROSZĘ!” wersja rozszerzona, drugie wydanie, marzec 2024Autor Adam Szulc (Wydawnictwo Zysk i S-ka), 460 stron, cena 79 zł

 „Następny Proszę!” to druga część mojej trylogii fryzjerskiej („Fryzjer Męski” 2018, „Następny Proszę!” 2020, „Krótko Po Męsku” 2022). Jej nowe wydanie zostało rozszerzone o 40 stron w porównaniu do pierwszego pressu.

Głównym z powodów jego pojawienia się był fakt, że Międzynarodowe Targi Poznańskie przyznały Złoty Medal oryginalnej wersji, a ja chciałem ten medal wdrukować w kolejne wydanie. Drugim to, że należało uaktualnić biogramy emerytowanych fryzjerów męskich, z którymi rozmawiałem do pierwszego wydania, a którzy na przestrzeni tych kilku lat po prostu zmarli. Trzecim uzbierane przeze mnie kolejne życiorysy do wspominanego już rozdziału „Spotkania z mistrzami”. Czwartym to, że cały pierwszy nakład został wyprzedany i zabrakło go po prostu na rynku. Wszystko to sprawiło, że zdecydowałem się na opracowanie dodatkowych stron, nowych rysunków i, co się okazało bardzo szybko na etapie prac przygotowawczych, sporej ilości nowych treści.

Zatem rozszerzenie w porównaniu do wersji oryginalnej obejmuje cztery nowe biogramy wiekowych polskich barberów, w tym jeden już nieżyjącego, a spisanego na podstawie spotkania z jego rodziną. Do tego dwanaście nowych ilustracji, nowa okładka, która nawiązuje stylistyką do rozszerzonego wydania części pierwszej i oprócz wspomnianych tekstów kilkanaście nowych do rozdziałów „Moja droga” i „Fryzjerstwo męskie w pop kulturze”.

Tak jak przy wszystkich moich książkach współpracowałem ze sprawdzonymi fachowcami w tym Pawłem Garwolem, ilustratorem komiksowym, który wyrysował dla mnie wszystkie grafiki znajdujące się we wszystkich trzech tomach.

„Następny Proszę!” pokazuje barbering ze strony ogromnego wpływu na pop kulturę, niesamowitych opowieści starszych fachowców, brawurowo napisanej historii amerykańskich barber shopów i niespotykanego podejścia do składników kosmetyków używanych przez fryzjerów męskich. Jako środkowa część tryptyku jest idealnym rozprawkowym rozwinięciem tematu i jest bardzo lubiana zarówno przez fryzjerów jak i osoby spoza branży.

Polecam.
Adam Szulc.